Plan na dobrostan

Fioletowy, pięknie wydany planner, nie jest typowym kalendarzem, gdzie wpisujemy spotkania, obowiązki. To plan, który pozwoli Ci się nauczyć zdrowych nawyków, które ciężko utrzymać w codziennej rutynie. Prawie 30 stron to wprowadzenie, gdzie można znaleźć sposoby na zdrowe nawyki, dobry sen, propozycje na dzień dobry i dobranoc. Plan na dobrostan pokazuje, że warto znaleźć chwile dla siebie w ciągu dnia. Na końcu plannera znajdziecie również kalendarzyk monitorowania faz cyklu. To również piękny pamiętnik, gdzie możecie zapisywać swoje przemyślenia, podsumowania.
Porozmawiałyśmy również z autorką Elżbietą Świątek.

Opowiedz coś o sobie
Na co dzień zajmuję się olejkami eterycznymi. Wspieram specjalistki i terapeutki pracy z ciałem i duchem, które chcą wprowadzać olejki eteryczne do swojej działalności i pracy z klientami.
Wprowadzam je w świat aromaterapii i naturalnego dbania o dobrostan.
Generalnie moją misją jest wspierać kobiety w życiu bliżej rytmu swojego ciała i bliżej rytmu natury.
Tą misję wypełniam wydając dzienniki wellness pn. Plan na dobrostan oraz coroczne kalendarze do życia w rytmie natury. Z potrzeby do tworzenia naturalnych przestrzeni założyłam i prowadzę razem z zespołem platformę naturalnabogini.pl – dla społeczności twórców, naturalnych terapeutów oraz organizatorów wydarzeń.
Z zamiłowania do naturalnych terapii ukończyłam kursy dotyczące Tradycyjnej Medycyny Chińskiej i Ajurwedy, kusy masażu i akupresury. Cenią sobie holistyczne podejście do życia i zdrowia.
Olejki eteryczne są dla mnie brakującym elementem wellnessowej układanki – przepięknie wspierają na poziomie ciała, ducha i emocji.
Skąd pomysł na Plan na dobrostan?
Kiedy projektowałam w 2018 r. Kalendarz do życia w rytmie natury, doszła do tego refleksja związana z końcem roku i czasem podsumowań. I że poza podsumowaniami zawodowymi warto sobie zrobić od czasu do czasu taki „selfcare audyt”. Tak jak się robi analizę składu ciała, tak można sobie od czasu do czasu zrobić analizę składu codzienności pod kątem dbania o najważniejszą machinę – o swoje ciało i duszę. Co robię a czego nie robię, żeby się dobrze czuć? Nam się czasem wydaje, że się dobrze i w miarę zdrowo prowadzimy. A jak sobie tak zaczniemy sprawdzać i zapisywać nawet podstawowe rzeczy: ilość snu, czas na regenerację, ruch… to się okaże, że wcale nie jest tak świetnie. Używałam różnych dzienników, aplikacji, sprowadzałam nawet dla siebie planery z Norwegii i Australii, ale zawsze mi w nich brakowało wielu elementów. Nie znalazłam takiej publikacji na polskim rynku – stworzyłam więc dziennik „Plan na dobrostan”. Powstał on też jako wynik moich doświadczeń i moich koleżanek, które szukały balansu pomiędzy życiem zawodowym a regeneracją i szukały narzędzi do tego by wprowadzić więcej zaopiekowania się sobą i swoimi zasobami energetycznymi w swojej codzienności.
Czym właściwie jest ten plan, czemu służy, dla kogo jest skierowany? Na czym pomaga?
W zasadzie nie jest to ani planner , ponieważ nie służy stricte do planowania. Nie jest też kalendarzem, bo wtedy bezlitośnie pokazywałby, że go np. nie uzupełniamy i wpędzał w poczucie winy. Mamy wystarczająco samobiczujące się i reżimowe podejście do bycia zdrowym i witalnym. Przekonanie, że to oznacza dietę, wyciskanie potów na siłowni i poranną dawkę zielonego koktajlu. Więc jak nie jesteśmy w stanie temu sprostać to się wpędzamy w poczucie winy.
A przecież nie o to chodzi – niech się nam pięknie i dobrze żyje a dziennik ma wspierać w przyjrzeniu się sobie i w wygospodarowaniu czasu dla swojego dobrostanu. Nie ma dat, więc można zacząć w dowolnym momencie. Po 7 i po 28 dniach są podsumowania. A całość jest rozpisana na 5,5 miesiąca. Wystarczy, aby wdrożyć nowe nawyki lub porzucić stare. Nawet jak nie uzupełniamy go regularnie, pewne kwestie gdzieś nam zostaną w pamięci. Możemy sięgać do niego kiedy tego potrzebujemy, a potem zostawiać i może nam tak służyć z przerwami kilka lat.
Wygląd dziennika też nie jest przypadkowy. Materiałowa, przyjemna w dotyku okładka ma kolor głębokiego fioletu z tłoczonymi na złoto elementami. Takie zestawienie kolorów nawiązuje do archetypu bogini i nawet podświadomie kojarzy się nam z dobrostanem i spokojem.
Jeśli chodzi o jego zakres narzędzi w nim zawartych – na holistyczne dbanie o siebie / selfcare składa się wiele obszarów – w tym dzienniku są tylko wybrane. Nie jest to zamknięta lista, ani zestaw, który trzeba wdrożyć każdego dnia. Nie wszystko się sprawdzi u wszystkich. Każda z nas też, potrzebuje czego innego w zależności na jakim etapie życia się znajduje. Skrupulatne i systematyczne notowanie jest żmudne i nie jest tak sexy jak mityczne słowo wellness, ale tylko wtedy dowiemy się co nam służy i jak się prowadzimy. W dzienniku zawarto cały obszar związany z odżywianiem, możemy wpisywać posiłki i ilość wypitej wody, obecność pożywienia, które wspiera urodę i tego, które jej szkodzi. Możemy monitorować ilość snu, ruchu, regularność wypróżnień. Dziennik zachęca do dobrych praktyk takich jak: 2 h offline przed snem, medytacja. Jest miejsce na refleksję czy mam czas na spotkanie z bliskimi, przyjaciółmi, na obecność w mojej codzienności rzeczy, które dają mi frajdę i radość. Całość dopełnia dzienniczek wdzięczności. Mamy miejsce na zaznaczenie fazy księżyca, aby móc nawiązać do jego rytmu. Może niektórzy będą chcieli sprawdzić jak zmienia się ich samopoczucie, szukać powiazań pomiędzy fazami księżyca a innymi sferami życia. Można także dostosować swoją pielęgnację do rytmu księżycowego – odżywiać skórę, włosy w czasie od nowiu do pełni i stosować oczyszczanie, peelingi, depilację od pełni do nowiu – kiedy tego nasza skóra bardziej potrzebuje,
Ponieważ dziennik zaprojektowany jest dla kobiet – przypomina o profilaktycznych badaniach, samobadaniu piersi, ćwiczeniach mięśni dna miednicy. Zachęca do bycia bliżej rytmu swojego ciała – ma opis faz cyklu menstruacyjnego – z czym się wiąże każda z nich, co się z nami dzieje i jak się wspomóc. Dla chętnych są do uzupełniania tabele menstruacyjne – to takie odczarowanie czarnego PR kalendarzyka małżeńskiego – bo w sumie są fajnym narzędziem do poznania naszego ciała.
Bardzo uważałam na dobór słów w dzienniku, bo one niosą określoną emocję. To nie jest dziennik, który ma coś kazać, zmuszać, rozliczać. Nie katuje Cię zapytaniami mającymi rozliczeniowy ton: ile dzisiaj ćwiczyłaś? Ile dzisiaj zjadłaś warzyw i owoców? Zamiast tego są w większości ikony. Jedynym pytaniem zaczynającym się od „ile?” z którego nie zrezygnowałam i które uważam musi mieć ton nauczycielski i słusznie wzbudzać w nas poczucie winy to jest pytanie „Ile godzin spałam?”. Niedobory snu podkopują nam wiele obszarów naszego funkcjonowania i jest to bardzo zaniedbany i niedoceniony obszar. Hasłem na kolejne lata rozwoju technologicznego naszej cywilizacji powinno być jednak: Good sleep is the new superpower.
Poza tym „Plan na dobrostan” nie jest zewnętrznym strażnikiem, który zadaje Ci pytania. Prawie wszystkie zagadnienia są pisane w pierwszej osobie: „Co dobrego zrobiłam dziś dla siebie?”, „Co bym chciała zmienić w obszarze…?”, „Jak mogę o siebie teraz zadbać…?” Nie jest to dla większości osób zauważalne, ale zupełnie zmienia perspektywę i rodzaj pracy z takim dziennikiem. To nie „ktoś” nam każe coś zmieniać w naszym życiu – to my same pytamy siebie co zrobić by zadbać o swój dobrostan. Podstawową „magiczną” funkcją dziennika jest…. otoczenie się troską i czułością.
Kobiety, które korzystają z „Planu na dobrostan” wspominają czasem, że „rujnuje” on ich piękny obraz tego jak o siebie dbają i pokazuje jak zaniedbują podstawowe obszary. W dobie apek i nowych technologii takie papierowe podsumowanie daje im dużo do myślenia. I w związku z tym cieszą się, że dostarcza refleksji co, gdzie i jak poprawić małymi krokami. Gdzie skupić więcej uwagi. Dla niektórych obszerny wstęp zawiera ciekawe informacje, które wdrażają w życie. Wspominają, że jest to świetne narzędzie, aby przyjrzeć się sobie. Stwierdzają też, że jest to genialny prezent dla bliskiej kobiety – siostry, przyjaciółki, mamy.
Jakie są Twoje codzienne rytuały?
onieważ, promuję tematykę życia blisko rytmu natury i rytmu własnego ciała – tak też żyję. I moje rytuały zmieniają się w zależności od pory roku i od fazy cyklu menstruacyjnego. Niezależnie jednak od wszystkiego są ze mną olejki eteryczne – w zależności od tego czego potrzebuję. Uziemiające i balansujące – wprowadzające równowagę na cały dzień lub wieczorem. Orzeźwiające i podnoszące nastrój. Wspierające koncentrację. To przepiękne roślinne, naturalne wsparcie, domowa apteczka i kosmetyczka w jednym. Poza olejkami jest ze mną przez cały rok także kilka innych rzeczy: poranne płukanie ust olejem, medytacja, szczotkowanie ciała. Są to małe i niezabierające czasu praktyki, które przyczyniają się do naszego poczucia dobrostanu.
