Just Herb – siła roślin.

Czemu właściwie służy picie octu? Jakie są jego naturalne właściwości? Dziś rozmawiamy z założycielką marki Just Herb.
Odpowiedz coś o sobie.
Trudno w kilku słowach opisać siebie, jeżeli ktoś, tak jak ja, przechodził w życiu wiele transformacji. Role, które w życiu odgrywałam i odgrywam są skrajnie różne. A dziś jestem przede wszystkim mamą, żoną, panią domu, businesswoman, ogrodnikiem, zielarką… I każda z nich dostarcza mi satysfakcji – z tym, że z innym natężeniem. Wieloletnie doświadczenie pracy w korporacji, z którego jestem ogromnie dumna, nauczyło mnie m.in. organizacji czasu i współpracy. Cieszę się, że nadal z powodzeniem rozwijam się zawodowo, a po tzw. „godzinach” zajmuję hobby – zielarstwem.
Mam wiele pasji, a wśród nich jest miłość do zwierząt, której efektem jest mini zwierzyniec w domu i dookoła niego, a także fakt, że od 15 lat jestem wegetarianką. Od ponad 20 lat interesuję się rozwojem osobistym w szerokim tego słowa znaczeniu. Ukończyłam Akademię Psychologii Alternatywnej w Łodzi i jednym z moich ulubionych przedmiotów była psychosomatyka. Dziś ta dziedzina wiedzy jest bardziej popularna pod nazwą Totalna Biologia. Stąd właśnie zrodziła się we mnie potrzeba zatroszczenia się o siebie wielowymiarowo: i o ciało, i o duszę. Natura i kontakt z naturą to chyba więcej niż pasja. To raczej sposób na życie.
Skąd zamiłowanie do ziół? Skąd pomysł akurat na octy ziołowe?
W obu procesach poznawczych, potrzeb mojego ciała i duszy kontakt z naturą był dla mnie drogocenny: wyciszający dla przebodźcowanej na co dzień psychiki i hojny we wszelakie dary dla ciała – ZIOŁA. Taki spacer ziołowy to dla mnie jedna z najprzyjemniejszych form spędzania czasu wolnego.
Zdiagnozowano też u mnie dwie choroby, które medycyna konwencjonalna określa mianem autoimmunologicznych. Zaproponowano mi przyjmowanie leków przez resztę życia w celu wyciszenia symptomów. Dla mnie to nie było rozwiązanie. Pochyliłam się nad psychologicznymi aspektami chorobotwórczymi, popracowałam z moją podświadomością, sięgnęłam po zioła. Dziś jestem zdrowa i nie przyjmuję żadnych leków.
A ocet był jednym z pierwszych produktów ziołowych, którego wytwarzania się nauczyłam i pokochałam. Wymagał ode mnie cierpliwości i systematyczności, cech które nie były moimi mocnymi stronami, a więc podjęłam wyzwanie.

Jak wygląda w skrócie proces przygotowania takiego octu?
Faza pierwsza, czyli zbieranie ziół, jest najprzyjemniejsza. Tego samego dnia musimy zioła przygotować do procesu fermentacji. To tak, jak przy zbieraniu grzybów, które po powrocie do domu, nawet gdy jesteśmy bardzo zmęczeni, nadal musimy je wyczyścić 🙂 Zatem noce po spacerach zielarskich bywają długie…
Czyste, rozdrobnione zioła wraz z pozostałymi składnikami umieszczamy w słojach i odpowiednio zabezpieczamy. Potem przez kolejne około dwa miesiące mieszamy octy przynajmniej dwa razy dziennie, obserwując jak przebiega proces. Etap mieszania to dla mnie pewna forma medytacji w ruchu. W ciszy i skupieniu obserwuję jak fermentacja się wzbudza, a potem przechodzi z alkoholowej w octową. Kiedy ocet jest gotowy, filtrujemy go i przelewamy do butelek. To już „wisienka na torcie” – ostateczne butelkowanie i pakowanie. Bardzo przyjemny moment, jakby dekorowanie naszego skarbu, dodanie mu pięknego opakowania, które ma oddawać jego fantastyczne wartości odżywcze.

Dlaczego warto je pić? Jakie są ich właściwości zdrowotne?
Proces fermentacji octowej nie w wydobywa z rośliny wszystkich jej dobroczynnych wartości, ale sporo z nich udaje się wyekstrahować. Przede wszystkim octy ziołowe pobudzają produkcję soków trawiennych zakwaszając żołądek. Ocet stymuluje do pracy naszą trzustkę i świetnie wpływa na florę bakteryjną naszych jelit. Warto też wspomnieć, że picie octów pomaga obniżyć poziom złego cholesterolu, a także obniżyć i utrzymać odpowiedni poziom cukru we krwi. Regularne picie octów ziołowych doskonale oczyszcza organizm z toksyn i ubocznych skutków przemiany materii. Tak więc, z jednej strony picie naturalnego octu ziołowego wspomaga proces odchudzania, a z drugiej stymuluje jego oczyszczanie.
Istnieje coś takiego jak kultura picia octu? Opowiecie o tym?
Naszą misją jest właśnie promowanie kultura picia octów, która znana jest wąskiemu gronu zielarzy i osobom świadomym dobroczynnego wpływu ziół na nasze zdrowie. To wprowadzenie w swoje nawyki, codzienne życie, rytuałów octowych i zaufanie ich właściwościom.

Jakie są Twoje rytuały?
Każdego wieczora do połowy szklanki z wodą dodaję łyżeczkę miodu, mieszam dokładnie do rozpuszczenia. Rano uzupełniam resztę szklanki ciepłą wodą i dodaję łyżkę octu. Takim napojem rozpoczynam dzień.
Każdego ranka myję twarz zimną wodą, następnie przemywam ją tonikiem, który wcześniej zrobiłam z octu ziołowego. Kolejny krok to zwilżenie twarzy ziołowym hydrolatem, który umożliwia lepsze wchłanianie kremu oczywiście naturalnego. Na koniec uśmiech do lustra i możemy zaczynać dzień.
Ulubiony film. książka, miejsce na chwilę oddechu.
Jest ich zbyt wiele i niełatwo wybrać te najulubieńsze. Generalnie uwielbiam fantastykę i psychologię, więc zarówno filmy, powieści, jak i opracowania naukowe zahaczające o te tematy są mi najbliższe. Ostatnio przy łóżku na stercie książek widzę podręczniki z ziołolecznictwa i fitoterapii, mocno sfatygowaną „sztukę świadomego oddychania” Colina Sisson i cykl powieści Laini Taylor.